Pozew o naruszenie dóbr osobistych – złożony ze strony matki dziecka
Część 2
Pierwsza część tego postu „Pozew o naruszenie dóbr osobistych – złożony ze strony matki, część 1” dotyczy treści samego pozwu o naruszenie dóbr osobistych czyli przykładowe wyzwiska, ubliżania mojej osobie oraz argumenty strony przeciwnej o oddaleniu mojego pozwu. Sprawę prowadził Sędzia Stanisław Zabłocki z Sądu Okręgowego w Warszawie.
Jak przebiegała ta sprawa sądowa?
Reprezentowana byłam przez adwokata, który od samego początku nie dawał sprawie szansy z powodu łączącej nas relacji rodzicielskiej pomiędzy powódką a pozwanym. Rzeczywiście, jeśli zapoznacie się z postem: „Pozew o naruszenie dóbr osobistych – złożony ze strony ojca”, tam w uzasadnieniu oddalanego już prawomocnie pozwu przeczytamy o tym, że w kwestiach rodzinnych trudno mówić o naruszeniu dóbr osobistych.
Sędzia od początku traktował obojętnie, przytaczane mu obrażające mnie epitety, namawiał do ugody sądowej. Czułam się rozgoryczona i nie rozumiana, po tym jak przygotowując setkę korespondencji e-mailowej do tego pozwu, musiałam po raz kolejny czytać te wszystkie obelżywe treści. Tymczasem na sali sądowej ojciec dziecka opowiadał nie zgodne z prawdą historie, które powodowały moje rozdrażnienie. Sędzia był miłośnikiem porządku na sali, więc przerywanie nieprawdziwych, bolesnych dla mnie słów nie miało sensu. Musiałam siedzieć i wysłuchiwać tego co miał do powiedzenia ojciec dziecka.
Jak Sąd ocenił przedstawione dowody?
Sąd dał wiarę przedłożonej korespondencji e-mailowej złożonej do akt, świadkom, oraz zeznaniom stron ponieważ były spójne, logiczne i zgodne z całokształtem zgromadzonego materiału w aktach. Nie dał wiary dowodom w postaci wydruków wiadomości SMS, bowiem na ich podstawie jednoznacznie nie można było uznać, że zostały wymienione między stronami, ponieważ pozwany temu zaprzeczył. Sąd pominął zeznania ojca dziecka, których w żaden sposób nie wykazał za pomocą dostępnych środków dowodowych.
Pominięte zostały również dowody protokołów zeznań świadków z innych posiedzeń sądowych, ponieważ zeznawali oni w innej sprawie i Sąd nie miał możliwości oceny wiarygodności tych zeznań.
Podstawowym i kluczowym dowodem w sprawie była korespondencja e-mail przedłożona do akt przez stronę powodową.
Do jakich wniosków doszedł Sąd rozpoznający sprawę?
Zdaniem Sądu złożony przeze mnie pozew niemal w całości zasługiwał na uwzględnienie. Dlaczego? Bezsporne było to, że pozwany wielokrotnie zamieszczał obraźliwe stwierdzenia w wiadomościach e-mail adresowanych do mnie. Dokonując ustaleń faktycznych Sąd przyjął, że pozwany wypowiadał obraźliwe słowa również w obecności osób trzecich. Wypowiedzi pozwanego nie miały charakteru tylko opisowego, zawierały również negatywne informacje, zawierające także negatywne oceny powódki pod kątem jej predyspozycji psychicznych, prowadzonego trybu życia czy relacji z małoletnim synem stron. Wypowiedzi te należało zakwalifikować do formułowania kategorycznych sądów o niewłaściwym zachowaniu pozwanego.
Mając na względzie powyższe rozważania, Sąd doszedł do jednoznacznego wniosku, iż pozwany dopuścił się naruszenia dóbr osobistych powódki w postaci dobrego imienia i czci. „W ocenie Sądu, wypowiedzi pozwanego, były - delikatnie rzecz ujmując - bardzo „nieeleganckie” i niewątpliwie powodowały u powódki obniżenie samooceny, a także poczucie wartości w oczach innych osób.” Istotny był również fakt, iż miało to miejsce przez wiele lat oraz wysyłana była bardzo wysoka liczba wiadomość e-mail, nacechowanych wrogością i obraźliwymi określeniami powódki. “Oceniając znaczenie użytych słów i sformułowań przez pozwanego wskazać należy, że niewątpliwie część z nich ma charakter sformułowań bardzo obraźliwych tak jak na przykład „Ty kretynko” bądź formułowanych do osób trzecich „dam tej k.. pieniądze, niech wyp.." Ponadto, z materiału dowodowego, jaki Sąd uznał za przydatny do rozstrzygnięcia sprawy wynika, iż pozwany nie tylko sam, ale także za pośrednictwem syna stron określał powódkę mianem „Baby Jagi”. Jak powszechnie wiadomo, Baba Jaga jest postacią z bajki dla dzieci, gdzie przedstawiana jest jako osoba negatywna, nie urodziwa, knująca intrygi i kłamliwa. Wśród synonimów do słowa Baba Jaga znajdują się takie określenia jak: brzydka i niesympatyczna kobieta, czarownica. Wobec tego, Sąd uznał również te wypowiedzi pozwanego za obrażające powódkę.
Sąd nie miał wątpliwości, iż wskazane w ustaleniach faktycznych, wiadomości e-mail, nieustannie wysyłane do powódki spowodowały u niej poczucie obniżenia własnej wartości, jako kobiety i matki, ale też jako człowieka. Nie bez znaczenia, zdaniem Sądu pozostaje fakt, iż osobą wypowiadającą takie sądy był były partner powódki, a zatem osoba, która przez pewien czas uczestniczyła w życiu prywatnym powódki i jest ojcem jej dziecka. Tym bardziej, dotkliwym dla powódki było, iż to właśnie pozwany w ten sposób dopuszcza się obrażania jej.”
Samo wysuwanie tego rodzaju sądów (zwłaszcza w formie, której używał pozwany) jest daleko krzywdzące dla osoby, wobec której wypowiedzi te są formułowane i nie tylko wpływa na wewnętrzne postrzeganie samego siebie, ale także może wpływać na utratę sympatii czy zaufania otoczenia. Powódka jest matką, a więc stawianie pod wątpliwość jej predyspozycji wychowawczych, które wynika przede wszystkim z powodu chęci sprawienia przykrości w związku z zaistniałym konfliktem pomiędzy stronami, uznać należy za wysoce nieodpowiednie i wychodzące poza przyjęte społecznie ramy krytyki.
“Bazując zatem na sensie wypowiadanych przez pozwanego słów, formie wypowiedzi i ich wpływie na cześć i dobre imię powódki, Sąd uznał, iż wypowiedzi te stanowią bezsprzecznie naruszenie dóbr osobistych powódki.” Działania pozwanego były również sprzeczne z interesem syna stron — ciągłe krytykowanie, obrażanie, a wręcz upokarzanie matki pośrednio rodzi bowiem niekorzystne konsekwencje dla dziecka — nie sposób zatem usprawiedliwiać działań (wypowiedzi) pozwanego — z uwagi na ich charakter, treść, formę i liczbę - troską o syna.
Sąd, nie dopatrzył się wystąpienia w sprawie żadnej okoliczności mogącej usprawiedliwiać działania pozwanego jako naruszającego dobra osobiste powódki, bo nieustanne kierowanie przez pozwanego do powódki, wypowiedzi ocennych treści ustalonej na podstawie materiału dowodowego sprawy, przekraczały powszechnie przyjęte normy i jak już wskazano wcześniej, negatywnie wpływały na sferę osobistą powódki.
Stan naruszania dóbr osobistych powódki trwał niespełna 7 lat. “Powódka ma prawo do tego, aby pozwany nie niepokoił jej tego typu ocennymi wypowiedziami, aby była wolna od zamącania jej w taki sposób spokoju psychicznego; powódka ma też prawo do żądania by jej dobro osobiste, jakim jest cześć, było chronione." W przedmiotowej sprawie istnieje realne zagrożenie, że będzie ono nadal naruszane na skutek działań (wypowiedzi) pozwanego. “Z tego względu Sąd uznał za zasadne udzielenie w tym zakresie dodatkowej ochrony w postaci zakazania pozwanemu rozpowszechniania informacji naruszających cześć powódki."
Jaki zapadł wyrok?
Sąd Okręgowy przyznał zadośćuczynienie w wysokości 7.000 zł za doznaną krzywdę, będącą następstwem naruszenia dóbr osobistych. Zobowiązał pozwanego do złożenia na piśmie oświadczenia przepraszającego mnie oraz zakazał rozpowszechniania informacji naruszających moją cześć. Sąd wskazał, iż wypowiedzi pozwanego kierowane wielokrotnie do mnie, spowodowały u mnie spadek poczucia własnej wartości, obniżenie nastroju, co z kolei miało negatywny wpływ na jakość mojego życia. “Dodatkowo, powódka miała uzasadnione obawy, iż osoby z jej otoczenia zaczną postrzegać jej osobę przez pryzmat niekorzystnych okoliczności podnoszonych przez byłego partnera, choćby o rzekomym prowadzeniu rozwiązłego życia czy nienależytym sprawowaniu opieki na dzieckiem stron. Stan ten trwał przez niespełna 7 lat. Dlatego, zdaniem Sadu, żądana kwota, tj. 7.000 zł, jako zadośćuczynienie za doznaną w wyniku wskazanych działań (wypowiedzi) krzywdę, wydaje się być jak niewygórowana i adekwatna do rozmiaru oraz rodzaju krzywdy. Przyjąć można, iż roczna wartość tak ustalonego zadośćuczynienia wynosi tysiąc złotych, co daje niespełna 3 złote dziennie za konieczność znoszenia przez powódkę wszystkich obelg i zarzutów wysuwanych przez pozwanego."
O kosztach procesu, Sąd orzekł na podstawie art. 98 k.p.c. statuującego zasadę odpowiedzialności za wynik procesu, uznając pozwanego za stronę przegrywającą proces w całości.
Pozwanego należało zatem obciążyć wszystkimi kosztami procesu, powstałymi w toku postępowania. Stąd też Sąd zasądził na rzecz powódki od pozwanego kwotę łączną 3.487 zł, na którą składa się: wynagrodzenie profesjonalnego pełnomocnika (2520 zł, tj. 1800 zł + 720 zł) ustalone na podstawie 2 pkt 4 w zw. z 8 ust. I pkt 2 i 8 ust.2 Rozporządzenia Ministra Sprawiedliwości z dnia 22 października 2015 r. w sprawie opłat za czynności radców prawnych (Dz. U. z 2018 r. poz. 265), opłata skarbowa od udzielonego pełnomocnictwa w kwocie 17 zł oraz opłata od pozwu w wysokości 950 zł.
Czy warto było?
To był bardzo trudny okres, wymagał ponownego otwarcia głębokich ran, powiedzenia na głos tego co się czuło i to przed obcymi ludźmi. Myślicie, że cieszyłam się w podskokach, kiedy Sąd ogłosił wyrok? Nie. Siedziałam skulona i patrzyłam w okno, gdy wyczytywane były kolejne punkty wyroku i zasądzane dla mnie kolejne kwoty, łzy samoistnie płynęły mi po twarzy, nie byłam w stanie ich zachamować.
Nawet nie spojrzałam na ojca dziecka, nie interesowała mnie jego mina jako przegrywającego. Dlaczego płakałam jeśli Sąd całkowicie podzielił moje zdanie i przyznał nawet zadośćuczynienie, o które tak trudno w Sądach, w tego typu sprawach pomiędzy rodzicami? Prawdopodobnie wynikało to z faktu:
- długo trwającego procesu, podczas którego czułam się osamotniona i traktowana tak jakby ludzie wokół (mój adwokat, adwokat strony przeciwnej i Sąd) nie dostrzegali mojej krzywdy, przez cały proces czułam się tak jakbym to sobie wszystko wymyśliła
- konieczności stawania przed Sądem, by udowodnić sobie, że moje odczucia upokarzania mnie przez ojca dziecka są dotkliwe i bezprawne
- przemęczenia emocjonalnego i nieprzespanych nocy
- reakcji organizmu, że to ten moment, w którym mój organizm mógł wreszcie odetchnąć, bo właśnie zakończona została kolejna sprawa sądowa z ojcem dziecka
- niekompetencji Sądów Rodzinnych, która wynikała z faktu, że Sąd Cywilny potrafił dostrzec po 2 latach rozpraw, że wyrządzając krzywdę matce, ojciec dziecka tym samym pośrednio krzywdzi własne dziecko, czego Sąd Rodzinny nie potrafi dostrzec przez ostatnie 10 lat.
Powody, przez które płakałam, zamiast cieszyć się zwycięstwem, było wiele ale podsumowując muszę napisać – BYŁO WARTO.
Zachęcam do zapoznania się również z tematycznym postem:
Komentarze
Prześlij komentarz